Szybisty Sebastian

Szybisty Sebastian

Z cyklu „Pasje naszych studentów”

Cześć, Ja jestem Sebastian. Te powitanie chyba jest najbardziej rozpoznawalne na AWF-ie. Zapraszam do krótkiej historii o mnie. Mam już 25 lat i powoli czuję, że już nie jestem najmłodszy, patrząc na niektórych prowadzących, którzy mają tyle lat co ja (Pozdro Japko). Ale spokojnie do czasu… może sam znajdę się kiedyś po tej drugiej stronie. Zatem zacznijmy od początku…

Moja przygoda z kultura fizyczną rozpoczęła się, gdy w wieku 6 lat mój tata zbudował mi KOSZ do gry w koszykówkę, ale nie był to zwykły kosz, tylko najwspanialszy, najbardziej dopracowany i z serduchem. Sam powycinał deski i je oszlifował, bo stolarstwo to było Jego hobby, sam przymocował kosz do rury i zabetonował w ziemi. Mama natomiast kupiła mi pierwszą w życiu piłkę – była przekonana, że do koszykówki, szkoda tylko, że ta piłka była do gry w piłkę nożną (o uniwersalności tej piłki przekonała mamę sprzedawczyni). I tak oto dniami i wieczorami grałem sobie w koszykówkę piłką do piłki nożnej!!!. Niestety w moim mieście nie było drużyny koszykarskiej i pomimo wielkiego zapału do gry, nie miałem gdzie trenować i szlifować swoich umiejętności. W wieku 9 lat za kasę z komunii kupiłem sobie PlayStation 1 i to jest data historyczna, gdyż właśnie wtedy złapałem smykałkę do gier wideo. Do dnia dzisiejszego koszykówka i gry wideo to największe moje pasje.

Kolejny rozdział w życiu dotyczy trzeciej klasy gimnazjum, kiedy w moim mieście powstał koszykarski klub „Basket Chełm” i wtedy właśnie pod okiem Marcina Jędrzejewskiego mogłem, w końcu, zacząć trenować. Z racji tego, że nie mieliśmy odpowiedniego przygotowania technicznego, bo nikt nas wcześniej nie uczył, nie mogliśmy konkurować z rówieśnikami, którzy trenowali od małego. Ale to wcale nie oznaczało, że „byliśmy bez zajawki”, wręcz przeciwnie to nas motywowało do większej pracy na treningach. Niestety sekcja oparta na naszym roczniku długo nie utrzymała się w klubie, gdyż słabe sukcesy sportowe nie przyciągnęły sponsorów. Klasa maturalna i decyzja o przyszłym zawodzie. Już wtedy widziałem, że chcę zostać masażystą, w tym przekonaniu ugruntowały mnie również moje koleżanki z klasy i to one miały prawdopodobnie największy wpływ na moją decyzję. I tak zaczęła się moja przygoda z profesjonalnym masażem.

Po maturze rozpocząłem naukę w Medycznym Studium Zawodowym. Nie powiem, ale lubiłem zajęcia praktyczne i się do nich przykładałem, bo wiedziałem, że im bardziej będę wyedukowany, tym więcej pacjentów będę miał jako klientów. W drugiej klasie Medycznego Studium Zawodowego osiągnąłem najwyższą średnią ocen i za dodatkowe zasługi (Przewodniczący Kultury, Założyciel szkolnego klubu muzycznego, reprezentant wyjściowego składu w siatkówce mężczyzn oraz praca wolontariacka dla kolegi niewidomego z klasy) dostałem wyróżnienie dla Najlepszego Ucznia w zawodzie.

Po zrobieniu dyplomu zacząłem zastanawiać się co dalej. Nie chciałem zakończyć mojej edukacji, tylko dalej kształcić się w zakresie rehabilitacji. Postanowiłem pójść na fizjoterapię, a że uwielbiałem wysiłek fizyczny wybrałem AWF. W Warszawie mnie nie przyjęli, ich strata – i tak znalazłem się w Białej Podlaskiej. Na pierwszym roku zapisałem się do sekcji koszykówki KS AZS AWF, do trenera Janusza Zielińskiego. Było to dla mnie spełnienie marzeń, bo w końcu miałem styczność z profesjonalną drużyną i grą. Co prawda moje kiepskie umiejętności i błędne nawyki nie pozwalały na szybki rozwój sportowy. Zastanawiam się również do dzisiaj, dlaczego trener Zieliński nie wyrzucił mnie z drużyny, ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że czasami dobrze jest nie znać odpowiedzi na niektóre pytania.

II rok na Uczelni wyglądał podobnie – skupiałem się na nauce i koszykówce. Kolejny przełom w moim życiu nastąpił w okresie wakacji po II roku studiów. Wówczas pierwszy raz spróbowałem wakeboardingu. Wywrotki naprawdę bolały, ale nikt się mistrzem nie urodził!!! Treningi i samozaparcie pomagały mi w osiągnięciu sukcesu. W tym okresie instruktor wakeboardu przekonał mnie również do skoków spadochronowych. Z początku nie dopuszczałem do siebie myśli wyskoczenia z samolotu, gdyż mam lęk wysokości. Ale pomyślałem, że chciałbym przekroczyć granicę lęku i ją przekroczyłem. Zapisałem się na kurs teoretyczny i zdecydowałem się na samodzielny skok nie lecąc nigdy wcześniej samolotem. Założenie spadochronu i droga do samolotu wzmagała u mnie strach. Mówiłem sobie – tylko głupi się nie boi!!! Przyjemność, przyjemnością, ale jedynie do czasu otwarcia drzwi samolotu, a później następuje ten moment, w którym wiatr wieje Ci w oczy i patrzysz w dół z wysokości jednego km nad ziemią – to powoduje zwątpienie. Strachu jaki mnie wtedy ogarnął nie mogę porównać z niczym, co do tej pory przytrafiło mi się w życiu, ale nie zamykałem oczu przy wyskoku. Czekanie na moment otwarcia spadochronu wyzwala, w mojej ocenie, w organizmie wyrzut endorfin, by wyrównać wcześniejszy wyrzut adrenaliny związany ze strachem. Teraz już wiem, co to znaczy uzależnić się od adrenaliny, chociaż tu nie chodzi o samą adrenalinę, tylko o następujący po niej wybuch endorfin – naturalny HAJ to działa jak narkotyk!!!

Teraz wiem, że tamte wakacje pozwoliły mi wrzucić najwyższy bieg i wyzwoliły we mnie chęć działania. Wpadłem na pomysł utworzenia Akademickiej Telewizji, co spotkało się z pozytywnym odzewem ze strony dr Marcina Bochenka, który dużo mi pomógł w tym względzie, a przede wszystkim zachęcił mnie do dołączenia do Samorządu Studenckiego. I tak powstał projekt AWF BP TV. Działaliśmy w zespole: ja, Pan Zbyszek Maciejuk, który wspaniale łapał kadry i operował sprzętem oraz dr Marcin Bochenek, który montował każdy odcinek oraz publikował na platformie YouTube. Dalej to wszystko poszło jakoś tak samo: zostałem elektorem uczelnianym, członkiem komisji stypendialnej, jeździłem na promocję Uczelni, uczestniczyłem w różnych wydarzeniach i cały czas grałem w koszykówkę w AZS-ie. Szybkie tempo życia i realizacja kolejnych celów doprowadziły mnie do sukcesu – zostałem fizjoterapeutą.

Dzięki tym wszystkim działaniom związanym z projektem AWF BP TV postanowiłem, że stworzę swój własny kanał i pokażę na nim siebie i moje życie: jak spędzam wakacje, jak jeżdżę na wake’u, jak skaczę ze spadochronem czy gram w gry. Aktualnie studiuję na II stopniu Fizjoterapii i rozpocząłem studia na kierunku Turystyka i Rekreacja. Mam nadzieję i liczę na podwójnego magistra. Chociaż zajęć jest sporo nie stronię od realizacji własnych pasji.

Tworzę kolejne projekty – we współpracy z Emanuelem W Silassie, Konradem Matyskiem oraz Magdaleną Czajką założyłem grupę vinePL, która zajmuje się produkcją komediowych filmów wideo. Zobaczymy co z tego wyjdzie, potencjał jest. Zachęcam wszystkich do zajrzenia na mój FanPage Szyba Szybisty, na którym zamieszczam linki do naszych filmów oraz ciekawostki z życia. A jedną z nich jest ta, że mam cukrzycę typu 1 (insulino zależną), która wymaga ode mnie większej dbałości o siebie, aniżeli zdrowa osoba, ale spokojnie da się wypracować automatyzm, który pozwala mi aktywnie funkcjonować, a przede wszystkich realizować moje pasje.

Teraz wiem, że móc to chcieć i, że granice są wyłącznie w nas, ale to my decydujemy, kiedy można je przekroczyć.

 

Do zobaczenia, CZEŚĆ!!!
Sebastian Szybisty – student orkiestra

Ułatwienia dostępu